Koszyk Facebook Instagram

Wystawa „Symbol systemu” w Zamościu

Zbiór fotografii stanowi moje szczególne zainteresowanie obiektami architektonicznymi, poszukiwaniem jej różnorodności jako laboratorium nowych form i technologii. Zaprojektowano i wykonano w nurcie późnego modernizmu powstałego w końcu lat 40-tych XX w. zwanego brutalizmem. Nurt ten zmienił architekturę z abstrakcyjnej na ekspresyjną. Przewartościował wyobrażenie surowego betonu na element wyrazu estetycznego. Budował swoisty pejzaż, gdzie symboliczną rolę odgrywa materiał, stanowiący wartość artystyczną architektury tworzonej przez wybitnych projektantów, architektów czy rzeźbiarzy. Było to podejście bardzo innowacyjne jak na tamten czas. Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że zbudowano „betonowe dziedzictwo”. Obiekty te wykazują się myśleniem projektantów o koncepcji, porządku, geometrii, rytmie, planie, klarowności i harmonii, o emocjach „plastycznych”, oczyszczeniu, poruszeniu i wzniosłości, o kompozycji, osiach i symetrii, esencji miejsca, narracji poetyckiej, melancholii, archetypie i podświadomości, proporcji skali, dyspozycji, module, rytmie, osiach, granicach. To projekty autorskie i oryginalne, pełne widocznych lub ukrytych znaczeń i estetycznych kodów. Symbolizują estetykę opartą o geometryczne układy najprostszych, a jednocześnie abstrakcyjnych brył. W tekstach teoretycznych i innych formach zapisu koncepcji architektonicznej. Twórcy wyjaśniają swoje motywacje, odwołując się do kategorii charakterystycznych dla opisu dzieła sztuki. Co jednak ważne, opisywane są one zwykle jako przestrzenna konsekwencja projektu modernistycznego, a nie jako samodzielna proporcja artystyczna. Zasada tworzenia modelu, zgodnie z którą poszczególne elementy układu sprowadzone zostają do form najprostszych, a następnie na zasadzie modułu zwielokrotnione w całość. Miały znaczenie dla powstania specyficznej miejskiej i przestrzennej gramatyki. Wiele z tych obiektów zostało pomyślane jako wielka rzeźba, dostosowana do percepcji odbiorcy. Założeniem twórców było stworzyć dzieło doskonałe, tak aby powstała forma „zlała się” z otoczeniem jako jego integralny element, Stworzyć dzieło doskonałe. Niejednokrotnie stanowiły one plan dla filmów, teledysków muzycznych lub reklam, tworząc supernowoczesne wizje przyszłej architektury.

W swoim obszarze działań twórczych skupiłam się na terytorium Polski, Słowacji i krajach byłej Jugosławii. Wiele z tych budowli uległo przebudowie, destrukcji czy wandalizmowi. Poprzez swoje prace starałam się stworzyć choć niewielką dokumentację obiektów, które oparły się jeszcze upływowi czasu i działalności człowieka dążącego niejednokrotnie do burzenia symboli. Przedstawia je w mojej wizji artystycznej, gdzie główną rolę odgrywają mocne kontrasty i zaskakująca tonalność. Najbardziej ekscytująca w tej, fotografii jest możliwość poznania zupełnie innego punktu widzenia, zobaczenia świata niedostępnego gołym okiem. Jednym z takich wymiarów wymykającym się ludzkiej percepcji jest świat oglądany w podczerwieni. Jego magia sprawia, że wszystko wydaje się inne.

Nie chciałam, aby moje fotografie w zwykły sposób obrazowały wykonać zwykłych fotografii, które by tylko odzwierciedlały, tylko te formy. Moim celem było ukazanie ich w sposób nierealny, nowoczesny co uzupełniałoby wizje autorów. Opisywane są często w kategoriach „trudnego dziedzictwa” – ogromnego zasobu, pozostającego wciąż symbolem komunistycznego reżimu, z którym należy sobie jakoś poradzić, nie tyle w kategoriach, oceny estetycznej, ile trudności mentalnej czy psychicznej.

Alicja Przybyszowska

Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Inne spojrzenie na wystawę

Myśląc o monumentach tworzonych w krajach byłej Jugosławii, mierzymy się przede wszystkim z niewygodnym dziedzictwem historycznym kraju, który już nie istnieje. Formy, powstające w ramach akcji antyfaszystowskiej Josipa Broza Tito, miały stanowić program przypominający o zjednoczeniu i wspólnocie zamieszkujących ten obszar ludzi. Nie upamiętnia jednak tylko państwowej wersji zjednoczenia przeciwko nazizmowi, ale jest w większości historią inicjatywy oddolnej społeczności danego regionu, chcących upamiętnić istotne, trudne wydarzenia. Ich piękno, tkwi w szacunku wobec zwykłych, poległych ludzi, nie tylko wobec politycznej machiny tamtego czasu. Ich abstrakcyjna forma, propagować miała nowoczesny socjalizm, unikając przy tym pretekstów do napięć na tle etnicznym. Wymykają się tym samym klasycznemu pojęciu pomnika wojennego, kształtując raczej nowy model tożsamości, nakierowanej ku przyszłości. Tożsamości kreowanej od zera, zbudowanej na polityce niedopowiedzeń i unikającej kontekstów II wojny światowej, historii niewygodnej, niewypowiedzianej, przemilczanej.  

Formy pomników są jednocześnie zimne i wszechogarniające, niczym pozostałości po upadku cywilizacji, ale i bezbronne wobec entropii. Ich odbiór, rozpina się na sprzeczności – pomiędzy ekspresyjną, dynamiczną formą a prostotą użytych materiałów. Napięcie możemy odnaleźć także w symbolice noszącej znamiona społecznej traumy, na której zaś można budować akceptację wszystkiego, co dopiero ma nadejść.

Współcześnie, monumenty te jednak często stanowią dla wielu po prostu atrakcyjną formę, która nie opowiada już historii miejsca. Zapomniana rewolucja, tak wielka jak monumenty, które były jej częścią, traktuje je jako otwarte, transcendentalne przejścia, pomiędzy czasem przeszłym a drogą w przyszłość. Jest w nich mistyka idei, która pozwalała ludziom ginąć. Otoczone lasami i nieużytkami, trwają pochowane w nieoczywistych miejscach bitew, ludobójstwa, obozów zagłady. Stanowią symbole powojennego odrodzenia, którym modernizm służy doskonale. Nie będąc tylko estetyczną ekspresją ale i efektem szerokiej zmiany społecznej. Ich uchwycenie w fotografiach, staje się istotne podwójnie. Zamierają w czasie powoli, niejako same będąc pokorne wobec funkcji pamięci, którą przechowują. Są jednak przede wszystkim przypomnieniem, w czasach odradzającego się faszyzmu o idei ponadnarodowej współpracy i pojednania, tego jak istotne jest zakończenie prymatu wielopokoleniowej narracji nienawiści. Abstrakcyjne formy, ujęte na fotografiach, przypominają narrację z Last and First Men Jóhanna Jóhannssona – świat poza czasem. Poza wszystkim, co zdążyło się już dokonać. Przechowują w środku krzyk, który spowija cisza. 

Narodziny materii monumentu, to także powstanie nadziei. To już nie sny o potędze, ale pokora. Akt stworzenia na prochach czasu, którego zwieńczeniem jest abstrakcja. Powoływane do życia płaszczyzny, gną się liniami. Ciężkie, a zarazem opierające się grawitacji kolosy, przecinające przestrzeń swoją obecnością. Zastygłe formy, przy wciąż zmieniającym się świecie. Rozpad następuje powoli. Najpierw, odpada znaczenie, tak jak pamięć osłabia się w czasie. Możemy konfrontować się tylko z wielkością obiektu. Stojąc u dołu, czujemy się mali, nie tyle wobec materii, ile idei. Przeczucia wielkości.

Monument jest całością. Zasłania ziemię, która jest świadkiem tragedii. Wyrasta jak kolec, tkwiący w tkance ziemi. Czuć jednak jego konstrukcję, tak jak konstruowane jest nowe społeczeństwo. Świadome, dbające o wspólnotę.

Miejscami, możemy stanąć w jego wnętrzu. W miękkiej tkance okrągłego wiru. Obłość osadza nas w środku, stajemy się pamiętaniem, chociaż jesteśmy tam tylko na moment. Uczucie wszechogarniającego nadmiaru jest jednak tak wielkie, że monument wrasta w nas, pochłania, chociaż sami wyszliśmy mu na spotkanie. Prowadzą nas szerokie stopnie. 

Czy są ukończone? Czy nadal budują historię w pamięci mieszkańców i pomagają pielęgnować więzi pomiędzy odmiennymi etnicznie grupami? Czy w momencie, kiedy przestaną być potrzebne, znikną? Czy ich odpolitycznianie jest celowe i czy możliwe jest jeszcze wyjście poza nostalgię formy? Te z pozoru nieużyteczne konstrukcje przetrzymują to, co w pamięci najtrudniejsze. Bezsilność, gniew, żałobę. Uczucia zamknięte w geometrii. Próba poukładania wersji wydarzeń, do opowiadania w przyszłości. Opanowania formy, która wciąż się gdzieś wymyka. Opowiadanie traumy zawsze jest trudne. Wymiar tragedii można tylko poczuć. Są twarde i miękkie, masywne i przezroczyste. Odbijają się w słońcu i stają się majaczeniem, ich objętość staje się nierealna. Otwierają nas na niebo, nieograniczoną przestrzeń. Forma utkana z ciężaru psychicznego, pełna podświadomego wrzenia, zestawiona z ciszą i spokojem krajobrazu. W tym miejscu, to powietrze waży.

Przyglądając się jednak samemu symbolowi monumentu, możemy dostrzec jego charakter uniwersalny. Jest w jego powierzchni zapisane to, co chcemy upamiętnić, co boimy się utracić. Jego wnętrze, jak negatyw, staje się tym, co wolimy jednocześnie zapomnieć. Chociaż tworzy jego konstrukcję, pozostaje ukryte przed spojrzeniem. Obiekty te, stanowią materialną reprezentację pamięci społeczeństw. Symbolem zwycięstwa i porażki. Zasięgu wydarzenia. 

Zbliżenie się do nich jest podjęciem próby przekroczenia wzniosłości. Zmierzenia się z tym, co nas przerasta. Wyzwolenia trwogi i podziwu. Ta inicjacja, to coś więcej niż wąski kadr, to przeniesienie estetyki ciężaru, podbijana przez szeroki kontrast natury. Wąskie ujęcia zaburzają perspektywę. Tracimy punkty odniesienia. Doświadczamy monumentu, który wywraca naszą percepcję. Każdy krok, kąt, daje nową perspektywę, nowy obraz. Czy możemy go objąć w całości? Nawet gdy widzimy go z odległości, wymyka się niedostępnością. Jak mówić o rzeczach niewypowiadalnych?

Monumenty stanowią bliznę na wyrwie w historii. Zabliźnienie, przyjmuje kształt dehumanizującej abstrakcji, dzięki temu odcina nas od tego, co trudne, przybliżając jednak istotę przez sam monumentalizm. Odwołują się paradoksalnie jednak do tego, co organiczne. W całym brutalizmie formy, dostrzegamy kwiaty, skrzydła, żebra. Życie kiełkuje. Forma staje się wieczna, możliwa do dostosowania w biegu dziejów. W czasie burzenia symboli, abstrakcja staje się bezpieczna. 

Ze zdjęć uderza chłód, ale nie melancholia. Ich piękno, czysto rzeźbiarskie ujęcie, podbite przez fotografie pyta o działanie samej formy. A z nich, wyrasta siła. Kładziemy punkt ostrości na wrażenie. Tworzą grę świateł i cieni. Stanowią także testament odważnej wizji jutra, jedności i braterstwa. Utopijnego celu i rozczarowania. 

Katarzyna Bogusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *