Wernisaż jak przystało na początek lata odbył się w gorącej atmosferze, za oknami jak i wewnątrz galerii. Jednak takiej atmosfery nie było by dzięki zaangażowaniu Pani Katarzyny Szczepaiec Dyrektor Muzeum Dwory Karwacjanów i Gładyszów w Gorlicach, kuratorowi Panu Maciejowi Lewek za wszelką pomoc i wzruszający tekst kuratorski, który pozwoliłam sobie poniżej przytoczyć.
Przybyłym gościom oraz koleżankom i kolegom, którzy towarzyszą mi w takich szczególnych chwilach składam serdeczne wyrazy wdzięczności – jesteście wspaniali. Szczególną radość sprawiła mi obecność jednej z moich modelek Niny Kwaśniewskiej.
Tekst kuratorski:
Często myślimy o fotografii jak o sposobie zatrzymywania czasu, uwieczniania czy wręcz dokumentowania chwil, które nieustannie znikają w przeszłości. Alicja Przybyszowska poszła o krok dalej. Zatrzymała nie chwile, ale wspomnienia o nich. Jej fotografia może kojarzyć się z próbą odtworzenia zapomnianych wrażeń. Obcując z wystawą „Transmutacja” możemy wręcz usłyszeć słowa wyszeptane do ucha, poczuć ciepło oddechu, bliskość ciała i gładkość skóry dawnej kochanki.
Nasza pamięć – wspomnienia, sny i majaki – przywoływana jest często w formie obrazów. Są to jednak obrazy zatarte i nieostre. Fragmentaryczne i wciśnięte w wąskie kadry. Często przenikające się i nakładające na siebie. Można by rzec – analogowe. Dzięki stosowanym przez artystkę materiałom i technikom, analogowość ta nabiera mocy. Faktura płótna, sposób uwieczniania obrazu i kadrowania, daje efekt miękkości, specyficznego światła i intymności. Artystka fotografując to co widzialne, ukazuje w pewnym sensie świat wewnętrzny. Tak różny w swym charakterze, od tego, co często zdarza się nam utrwalać w formie cyfrowych przedstawień, wyświetlanych na niezliczonych ekranach telefonów i tabletów.
Na kolejny wątek zawarty w ekspozycji może naprowadzić nas sam tytuł – „Transmutacja” – przemiana. Która nawiązywać może zarówno do alchemicznych procesów zachodzących podczas powstawania zdjęć (artystka wykorzystuje dawną szlachetną technikę zwaną cyjanotypią), do ciągłych przemian w pracy twórczej (niekończących się eksperymentów w dziedzinie fotografii), ale też przemiany własnej – zarówno tej cielesnej jaki i wewnętrznej.
Warto więc bliżej przyjrzeć się wystawie Alicji Przybyszowskiej. Usłyszeć szept, poczuć dotyk, przywołać własne, dawno zapomniane wrażenia, starając się zauważyć i zrozumieć nieustannie zachodzące w nas przemiany…
Maciej Lewek
foto relacja Maria Bogusława Wójcik (bardzo dziękuję za wspaniałe zdjęcia)
Dodaj komentarz